blog-img-5

Opublikowano

Autor

„Nowa encyklopedia” książka, która nie tłumaczy świata, lecz uczy, jak go czytać na nowo


Opowieść dla tych, którzy nie szukają odpowiedzi

Czym może być encyklopedia napisana przez artystę? Nie naukowym zbiorem definicji, lecz literackim labiryntem, lustrzanym pokojem wyobraźni, mapą prywatnych obsesji i ironicznych iluminacji. Tak właśnie jawi się „Nowa encyklopedia” Alberto Savinia – książka osobliwa, niepokorna, hipnotyzująca. Nie jest podobna do klasycznego kompendium wiedzy, jest to raczej osobista kosmologia stworzona przez pisarza, malarza, muzyka i brata Giorgio de Chirico. Można powiedzieć, że to książka, która zamiast porządkować świat, rozsadza go od środka.

Wydana pośmiertnie w 1977 roku przez Adelphi, „Nuova enciclopedia” zawiera 204 hasła: od „Abatino” po „Zoografia”. Znajdziemy tu refleksje o „Agonii”, „Cinofilii”, „Telegrafie”, „Stupidity” czy „Refusie”. Ich alfabetyczny porządek to tylko pozór struktury. W rzeczywistości mamy do czynienia z kolażem idei, który pozwala czytelnikowi błądzić. I właśnie to błądzenie staje się aktem twórczym.

Savinio nie był encyklopedystą w klasycznym sensie. Raczej: anty-encyklopedystą. Jego hasła są zwięzłe, erudycyjne, często przewrotne. Zamiast tłumaczyć świat, zadają pytania, prowokują, igrają z logiką. To rodzaj surrealistycznego dziennika intelektualnego, w którym forma i treść przeplatają się w nierozerwalnym tańcu. Taka „encyklopedia prywatna”, z jaką mamy tutaj do czynienia, wydaje się tworem niemożliwym, bo przecież każda encyklopedia zakłada uniwersalność, a tu mamy czysto osobisty wybór tematów, obrazów, wspomnień.

A jednak właśnie ta subiektywność fascynuje. Savinio portretuje świat nie tyle, jakim jest, ale jakim się jawi w jego myśleniu: pękniętym, przenikliwym, śniącym na jawie. Każde hasło to iskra, która zapala kolejne skojarzenia. Nie sposób czytać tego linearnie. Lepiej zanurzyć się i dać się ponieść przypadkowi.

Między filozofią a absurdem

Cechą charakterystyczną „Nowej encyklopedii” jest jej flirt z filozofią egzystencjalną, zanurzoną w codzienności i absurdzie. Hasło „Encyklopedia” zawiera znamienną deklarację: „Jestem tak niezadowolony z encyklopedii, że stworzyłem swoją własną, na własny użytek”. To zdanie, stylizowane na bon mot, ukazuje istotę projektu Savinia: wiedza jako akt indywidualny, prywatna ścieżka zrozumienia świata. Nie chodzi o obiektywność, lecz o szczerość. Nie o system, lecz o przeżycie.

Ten filozoficzny wymiar dopełnia się ironią. Savinio nie tworzy świętej księgi, tworzy teatr idei. W każdej z nich pobrzmiewa nuta kpiny z własnych ambicji poznawczych. Nawet tak poważne pojęcia jak „Fascismo” czy „Tragedia” zostają poddane osobliwej dekonstrukcji. Autor zdaje się mówić: nie wierzę w systemy, ale w siłę obrazów i w intuicję.

Książka-widmo i jej dziwna edytorska historia

Sama historia tej książki jest równie nieoczywista jak jej treść. Przez dekady hasła publikowane były w różnych gazetach i czasopismach, m.in. w „Domus”, „La Stampa”, „Il Tempo” czy „Corriere della Sera”. Część z nich została zebrana w prywatnych indeksach, inne przepadły. Savinio planował wydanie całości już w latach 40., ale śmierć w 1952 roku przerwała ten zamysł. Dopiero ćwierć wieku później wydawnictwo Adelphi zdecydowało się złożyć z fragmentów całość.

Tyle że… nie do końca wiemy, kto tej edycji dokonał. Wydanie z 1977 roku nie zawierało nazwiska redaktora ani filologicznego komentarza. Wstęp do książki nie wyjaśnia ani zasad doboru haseł, ani różnic między wersjami. Zawiera natomiast enigmatyczną informację, że „wiele innych haseł nie zostało włączonych i zostaną opublikowane później”. Tyle że do tej pory nie doczekały się publikacji.

Ten brak przejrzystości tworzy wokół dzieła aurę mitu. „Nowa encyklopedia” staje się książką-widmem, nieustannie się wymykającą czytelnikowi, badaczowi, a nawet samemu autorowi. I może właśnie dlatego ma taką siłę. To dzieło niedomknięte, dynamiczne, niepokojące, trochę jak nasze własne myślenie.

„Nuova enciclopedia” to nie książka do przeczytania. To książka do odkrywania.

W czasach sztucznej inteligencji, algorytmów i uproszczonych odpowiedzi, książka Savinia działa jako niepokorny kontrpunkt. Można ją czytać jako manifest wolności myślenia, hołd dla nielinearności, niejednoznaczności. Uczy uważności, zachwytu nad detalem, odwagi intelektualnej. Przypomina, że myślenie może być aktem twórczym: nie powtarzaniem, lecz odkrywaniem. Nie według schematów, lecz ścieżkami, które sami sobie wydeptujemy.